kolczyki w dziwnych miejscach
Wcale nie chodzi o napoje wyskokowe, a o zimną wodę w tej okolicy. 7. Nagykutas Miejscowość na Węgrzech, której nazwa wzbudza żywe reakcje w Polakach, jednak możecie nam wierzyć - nie takie znaczenie ma jej nazwa po węgiersku. 8. Bździochowa Kopa Ta piękna nazwa nadana została szczytowi w Tatrach Wysokich.
Pojawia się ono zazwyczaj na całym ciele, czasem tylko na wybranych partiach skóry. Trzeba wiedzieć jednakże o tym, że hipertrychoza (w odróżnieniu od hirsutyzmu – czyli nadmiernego owłosienia spotykanego u kobiet) nie jest powodowana zbyt dużą produkcją męskich hormonów płciowych – androgenów.
Odp: Niespodziewane orgazmy kobiet w miejscach publicznych i nie tylko.. Ja kiedyś, chyba z 2 lata temu, jak jechałam autobusem do Wrocławia do mojego chłopaka miałam mega chcicę. Wieczorny autobus, pełno ludzi - cud, że udało mi się zdobyć miejsce siedzące - stwierdziłam, ze muszę dać ujście chcicy, więc położyłam
Zobacz 19 odpowiedzi na pytanie: Wy też spaliście w dziwnych miejscach ? Systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z tej strony internetowej (web scraping), jak również eksploracja tekstu i danych (TDM) (w tym pobieranie i eksploracyjna analiza danych, indeksowanie stron internetowych, korzystanie z treści lub przeszukiwanie z pobieraniem baz danych), czy to przez roboty
W sprawach dot. praw autorskich proszę o kontakt pod adresem: cietyvlog@gmail.comMuzyka w tle:(biblioteka YouTube)---Pozdrawiam,Jacek Makarewicz 10 dziewczyn, które utknęły w dziwnych miejscach, cz.
Tatuaże i kolczyki. Elegancja na pewno nie kojarzy się z tatuażami i piercingiem. Tymczasem facetów te dwie rzeczy bardzo podniecają. Podoba im się, gdy dziewczyna ma trwały wzorek na ciele i kolczyki w nieoczywistych miejscach, np. w języku czy pępku.
resep bolu jadul 4 telur anti gagal. Odpowiedzi EKSPERTlans;] odpowiedział(a) o 18:02 Tongue Web, Hip Piercing, Frowny, Smiley, Uvula, Standart Nipple, Double Nipple, Standart Navel (i pozostałe kombinacje w obrębie pępka), miejsca intymne, przekłucia powierzchniowe na różnych częściach ciała (tych, które są zakryte). paula_96 odpowiedział(a) o 17:05 Na wiązadełku - dla nie wiedzących w buzi . Powiem tak mało jest takich miejsc ale pępek lub język jest ok ... ale dla mnie jest głupota robić kolczyk w niewidocznym miejscu bo chyba nie od tego jest piercing Uważasz, że ktoś się myli? lub
Kiedyś ta targach kandydat na studia zapytał mnie – Czy na Wydziale Prawa trzeba chodzić w markowych ciuchach, żeby być akceptowanym? Czy trzeba mieć skórzaną teczkę i garnitur na pierwszym roku a przed zajęciami chodzić do Starbucksa i kupować kawę w kubku z logo za 25 zł? Jednym słowem – czy dyskryminowane są osoby o niższym statusie materialnym? Wcześniej zdarzały mi się też pytania – czy moje kolczyki w dziwnych miejscach i tatuaże w widocznych miejscach nie będą źle widziane przez wykładowców na #uniwroc. Czy będę przez to gorzej traktowany, będzie mi trudniej zdać egzamin czy zdobyć zaliczenie. W końcu w mediach społecznościowych odzywali się do mnie ludzie transpłciowi, którzy mieli obawy, czy ich „inność” znajdzie zrozumienie. Kandydaci homoseksualni, biseksualni zastanawiali się, czy koledzy z ławki, czy wykładowcy nie będą ich dyskryminować. Pisali obcokrajowcy. Czy Wrocław jest miastem tolerancyjnym? Czy Wrocław jest otwarty na to, że wyznaję innego Boga i mam inny niż wy kolor skóry. Nie zdarzyło mi się spotkać z pytaniami o możliwość dyskryminacji z uwagi na płeć. Może gdybyśmy byli uczelnią techniczną, dziewczyny byłyby się o to, czy nie będą traktowane gorzej, tylko dlatego, że są kobietami. Nie mam póki co głosów od mężczyzn, którzy obawiają się kierunków humanistycznych. Ale drodzy, wszystkie te pytania, które padły, a które wam przytoczyłam, sprawiają, że na uniwroc jest silna potrzeba zajęcia się tematem nietolerancji, dyskryminacji, nierównego traktowania. Pan rektor powołał niedawno pełnomocnika w osobie pana dra Łukasza Prusa, który będzie dbał o równość na naszej uczelni i do którego będziecie mogli zwracać się z problemami. Wiem też, że na Wydziale Nauk Społecznych została powołana taka osoba i to kobieta – bardzo osobiście mnie to cieszy. Uważam że taki powiernik powinien być na każdym wydziale na uniwroc. Na każdym. Niedługo na naszej stronie ukaże się wywiad z panem drem Prusem, który przeprowadziła moja biurowa koleżanka Agata Kreska (jej temat tolerancji jest także bardzo bliski). Wszyscy chcemy, żebyście się u nas czuli dobrze, bo #uniwroc jest dla Was, i nikt nigdy nie powinien was dyskryminować. Tutaj jesteś #KIMZECHCESZ Nie wiem, czy znacie takie miejsce we Wrocławiu, które nazywa się Cafe Równik? Jest to kawiarnia na Nadodrzu, w której możecie zjeść ciastko na deser i wypić kawę, albo też przed zajęciami wpaść na pyszną jajecznicę. A jak już usiądziecie przy stoliku, to podejdzie do was nietypowy kelner lub kelnerka, a mianowicie osoba z niepełnosprawnością. A to z zespołem downa, a to z aspergerem. Kelnerowanie jest dla nich terapią, w kawiarni uczą się, jak traktować ludzi, jak mówić do nich grzecznie, uczą się ich potrzeb, uczą się słuchać, nabywają odwagi do kontaktu z drugim człowiekiem, uczą się poprawnie artykułować słowa no i wreszcie parzyć kawę, nakładać ciasto na talerzyki, podawać to wszystko do stolika. Uśmiechać się nie muszą się uczyć, bo oni to umieją. zapewniam was. Na pomysł założenia klubokawiarni Równik wpadła pani profesor Małgorzata Młynarska i dr Tomasz Smereka, wykładowcy z naszego Uniwersytetu, od lat pracujący z osobami z niepełnosprawnościami. Najpiękniejsze jest to, że zbudowali tę kawiarnię sami od podstaw – otrzymali lokal od miasta, ale bardzo zrujnowany lokal w kiepskiej wrocławskiej dzielnicy. Własnymi rękami wykańczali wnętrze. Z olbrzymim sercem. Niedawno pani profesor Młynarska napisała post na fejsbuku Równika o tym, że kelnerzy spotykają się z nietolerancją. Jakaś pani zamówiła u nich przyjęcie z okazji chrztu dziecka, ale zastrzegła, że podawać do stolików muszą osoby zdrowe… Ale jedno szczególnie mnie uderzyło. Zdarzali się też klienci, którzy pytali – A czy downem można się zarazić? Pytam się więc – a może da się zarazić głupotą, chamstwem, brakiem wychowania, egoizmem, nietolerancją? To o wiele bardziej groźne choroby niż zespół Downa! Okropnie mną to wstrząsnęło, zaczęłam udostępniać post z Równika, gdzie się tylko dało, z prośbą, by ludzie pisali miłe słowa. Chciałam pokazać im, ekipie z Równika, że dobrych ludzi jest więcej! I jest! Bardzo mocno w to wierzę. Uniwersytet Wrocławski nie jest i nie będzie miejscem dyskryminacji, nietolerancji i nierównego traktowania. Tutaj każdy powinien czuć się dobrze, a najsłabsi zawsze powinni znajdować wsparcie. Pozdrawiam wszystkich wielbicieli tatuaży! (Nie, nigdy przenigdy nie byłam dyskryminowana z powodu ich posiadania.) ??❤️ #panisnap
Pochodzą z północnej Birmy, ale uciekły z kraju przed wojskowym reżimem do Tajlandii. W nowym kraju znalazły schronienie, lecz także na swój sposób zostały uwięzione. Wszystko przez jedyne w swoim rodzaju ozdoby, które noszą – miedziane zwoje optycznie wysmuklające im szyje na tyle, że niektórzy zaczęli je nazywać kobietami-żyrafami. Kim są kobiety z plemienia Padaung, lub – jak same wolą siebie nazywać – Kayan? Będąc na północy Tajlandii bez trudu można znaleźć kogoś, kto zorganizuje nam wizytę w wiosce kobiet z długimi szyjami. Niektórzy mówią o tym ludzkie zoo. Rzeczywiście, zatrzymujemy się przy niewielkim skupisku chatek, gdzie teoretycznie możemy podglądać życie tych ludzi. Wioska wygląda bardziej jak skansen, zaaranżowany pod turystów. Na wpół otwarte domki z wystawionymi pamiątkami, które po krótkim targowaniu się można kupić. Kobiety Padaung z delikatnym uśmiechem na ustach cierpliwie pozują do zdjęć. Nigdzie nie widać mężczyzn. Dookoła same kobiety i gdzieniegdzie plączą się dzieciaki, a to zajęte zabawą, albo pomaganiem mamom i babciom. O co więc chodzi z tymi długimi szyjami i czemu odwiedzanie takich wiosek jest kontrowersyjne? Los uchodźcy sam w sobie jest trudny. Trzeba często zdać się na pomoc obcych ludzi i obcego państwa. A tutaj dodatkowo to obce państwo postanawia wykorzystać twoją odmienność by zarobić na tobie pieniądze. Bo przecież to, co inne, niezwykłe – bardzo łatwo przyciąga turystów. Tak też jest w przypadku kobiet Padaung. Tajlandia dość szybko zorientowała się, że wielu ludzi chętnie zapłaci za możliwość spotkania i podglądania tych osobliwych kobiet. Bo przecież noszenie na szyi kilkukilogramowych mosiężnych obręczy nie jest w naszym rozumieniu normalne. Skąd wziął się ten zwyczaj – tego dokładnie nie wiadomo. Jedni mówią, że owijając szyję zwojami metalu kobiety chroniły się dawniej przed atakami tygrysów, które śmiertelne ugryzienie zadawały właśnie w szyję. Inni twierdzą, że był to sposób na oszpecenie się, tak by mężczyźni innych plemion nie porywali dziewcząt Padaung. Tak czy siak – osobliwość. Wydzielono zatem z obozów dla birmańskich uchodźców sekcje Padaung, a następnie przeniesiono przedstawicieli tej grupy etnicznej do specjalnych wiosek, gdzie turyści mogą ich podglądać. W zamian za to Padaung otrzymują wsparcie finansowe i żywność. I może nie byłoby nic w tym aż tak złego gdyby nie to, że kobiety Padaung stały się niejako zakładniczkami swoich obręczy – często, pomimo spełnienia wszystkich warunków, utrudnia im się opuszczenie takich wiosek, bo przecież przy tak dużym zainteresowaniu turystów są dla władz jak kury znoszące złote jajka. Ci, co chcą kultywować tradycję, zakładają pierwsze mosiężne obręcze dziewczynkom, kiedy te osiągną wiek 5 lat. Potem systematycznie dokładane są kolejne. Noszenie tych ozdób nie wydłuża szyi fizycznie, jest to tylko optyczne złudzenie wywołane sztucznym obniżeniem obojczyków i deformacją klatki piersiowej. Nie jest też prawdą, że noszenie obręczy tak osłabia szyję, że po ich zdjęciu kobieta skazana jest na złamanie kręgosłupa. Owszem, odczuwa się w takim przypadku dyskomfort, który jednak podobno mija po kilku dniach. Na skórze pozostają natomiast przebarwienia. Znane są mieszkanki wiosek i obozów, które w proteście przeciwko wykorzystywaniu ich jako atrakcje turystyczne zdecydowały się na zdjęcie obręczy. Ich szyje wcale się nie złamały. W 2008 roku UNHCR wyraziło zaniepokojenie tym, że kobietom Padaung utrudnia się opuszczenie turystycznych wiosek. Od tamtej pory – podobno – sytuacja poprawiła się. Grupie kobiet pozwolono wrócić do tych części obozów dla uchodźców, które są zamknięte dla turystów. Innym zezwolono na opuszczenie Tajlandii i wyjazd do Nowej Zelandii. Wciąż jednak sporo z nich mieszka w wioskach, gdzie codziennie przyjeżdżają obcy, robią zdjęcia, kupują pamiątki i wyjeżdżają. I tak każdego dnia. Lubicie podglądać życie innych ludzi? Odwiedzilibyście taką wioskę? Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)- Ewa a
kolczyki w dziwnych miejscach